... I wróciłam , aby się wygadać . A że imają się mnie przeróżne dziwne historie to ....
Był Sylwester . Cieszyłam się jak diabli , zbliżała się 14:00 , za chwil kilka (czytaj oby nie za godzin mnóstwo) będę mogła iść do domu . Nie , bzdury wypisuję ! Nie do domu , najpierw biegusiem przez centrum robiąc ostatnie zakupy , pracowało się od świtu do (prawie) nocy , wiec braki zaopatrzeniowe trzeba było uzupełnić , a rzecz działa się jakieś dwa wieki temu , moja starsza dzieciaczyna liczyła sobie lat około 4 , Ja .... A czy to ważne ;)
A więc biegnie Olka przed sia , wpadając od czasu do czasu do jakiegoś sklepu po drodze, bo szampan dla dzieci , bo ogórek zielony a pomidor już wyszedł. Obładowana z rękami jak gibonica robi skręt w prawo całym ciałem z pochyłem w dół , zerka na zegarek ( bo się kiedyś w zegarki patrzało nie w telefony) , żeby godzinę sprawdzić , a tam ..... Matko i córko 15:00 <--- ma się tą pamięć , tyle czasu minęło a ja nadal wiem co i jak w której sekundzie ;>
Dzieciaczyna w przedszkolu , już widzę oczami wyobraźni jak się chłopak zaczyna denerwować.
Przyśpieszenia dostałam , to się chyba piąty bieg nazywa ;) jeszcze tylko park , pół osiedla , dwa zakręty w prawo ..... Helllo , jezdem !
Jak zawsze ostatnia , dobrze że syn wyrozumiały , ucałował zmordowaną mamcię a Pani przedszkolanka .... A nie , ona nie była wyrozumiała , ale cóż się dziwić , wszak Sylwester . Do głowy mi nie przyszło , że teraz to ty się pośpiesz kobieto , że nie pozwalaj dzieciakowi na samodzielne ubieranie rękawiczek , że zabieraj toboły i wynocha bo czas , bo Sylwester, bo ....
Usiadłam na zbyt małej ławeczce , z uśmiechem przyklejonym do twarzy podawałam synkowy kolejne częsci garderoby , się starał chłopak i całkiem dobrze szło mu ubieranie . Tylko ten czas ..... Po chwili (dłuższej) wstaliśmy oboje , wyszliśmy z szatni i jakież było nasze zdziwienie kiedy zobaczyliśmy p. przedszkolankę zamykającą na klucz furtkę .... Nie muszę wspominać , że zanim doszła do furtki zdążyła pozamykać wszystkie drzwi prowadzące do niej . Aaaaaaaa <---- wrzeszczeć zaczęliśmy ,pukać dłońmi w szybę . Nic to nie dało . Wizja zbliżającej się zabawy , muzyki , tańców i Bóg wie jeszcze czego ogłuszyła naszą p. przedszkolankę . W pierwszej chwili zaniemówiłam , po kilku minutach zaczęłam się smiać, po kilkunastu dotarło do mnie , że zostaliśmy uwięzieni , dosłownie, uwięzieni w przedszkolu. Spojrzałam na zegarek , miałam jeszcze pół godziny do planowego zamknięcia przedszkola Wszystkie możliwe drzwi były pozamykane , dojście mieliśmy tylko do jednej z sal i do kuchni. Telefonu niet, żywego ducha w okolicy . Po jakimś czasie w którym syn zdążył zasypać mnie milionem pytań, bez przystanku na odpowiedź , dotarliśmy do miejsca z którego mogliśmy dostać się na taras . Jeszcze tylko płot , bo przecież furtka zamknięta .... Tylko co z drzwiami na taras . Za nic nie chciały się zamknąć , zatrzasnąć . Za każdym razem kiedy zrobiliśmy trzy kroki , drzwi z rozpaczliwym kwikiem otwierały się na oścież , wiatr wywiewał firanę na zewnątrz .... A ja nie miałam sumienia zostawić ustrojstwa w rozewartym stanie . No dlaczego nie miałam sumienia <beczy> powinnam nie oglądając się za siebie, odejść .... Bzdura , skoro nie potrafiłam to znaczy ze nie powinnam. Ale to pikuś , bo największy problem był przed nami . Wszak miałam dziecko , Miś był duży jak na swój wiek , teraz mierzy 196cm, wtedy miał odpowiednio mniej wzrostu , ale dużo więcej od rówieśników, siatki z zakupami i płot sięgający do ramion. I jak ja mam to wszystko przetransportować na drugą stronę (?) Dzieciaczyna stanęła okoniem , za diabła nie chciał wdrapać się na płot , a przejść musieliśmy . Chłopak był z tych co to nie wejdą bo a nóż widelec spadną . Wzięłam sprawy w swoje ręce , dosłownie . Usiłowałam podnieść dzieciaczynę, ale to nie było łatwe , duży , ciężki a płot wysoki . Bronił się ! Jak Babcię kocham . Za nic nie chciał , ale ja musiałam. Wyobraźcie sobie , niemal siłą podnoszę dzieciaka turlam go w górę po płocie on się śmieje , woła : Ale ja nie chcę , nie łaskocz, mamo zostaw, ja tu zostaję . Ja równie rozchachana usiłuję nie upuścić , przeturlać i jednocześnie tłumaczyć , że tak trzeba. Za płotem była zaspa , górka śniegu w którą planowałam upuścić syna ;> , kilkanaście metrów dalej chodnik odgrodzony mini parkiem , jednak było nas widać i słychać . Nie chcielibyście widzieć jakim wzrokiem mierzyły nas panie biegnące od fryzjera , sypiące brokatem z wielkich wież ułożonych z włosów. Przeżuciłam dzieciaczynę , póżniej siatki na końcu się ..... Dwie godziny zajęło mi dotarcie do p.przedszkolanki . Najpierw musiałam znaleźć kogoś kogo znam ja , kto może znać ją, kto powie gdzie jej szukać , znalazłam. Kiedy zmęczona , z równie zmęczonym dzieckiem dotarłam pod drzwi owej , aby poinformować o zajściu o tym że zamknęła nas była o tym że trzeba iść pozamykać przybytek ..... Usłyszałam : To trzeba się było śpieszyć , ja tu wyście mam , przygotować się muszę ...... Ale tak ogólnie to całkiem miła Pani była :)
PS.
Oczywiście zabawa w Podaj Dalej nadal jest aktualna , jeżeli znajdzie się ktoś kto zechce dostać coś od mię to proszę o napisanie komentarza pod poprzednim postem , trzeba wyraźnie napisać iż chce się dostać upominek. Jeżeli nie znajdzie się nikt taki , wszak w rezultacie samemu też trzeba będzie obdarować kolejne dwie osoby , nie pogniewam się .... No chyba żebym się pogniewała , ale z całą pewnością ugłaszczę naburmuszenie ;)
:DDDDDDDDDDDD napisałam w poście poniżej ale i powyżej też nakilkam. Książkę napisz kochana!!!!!! Ja pierwsza w kolejce po autograf. Tak się Ciebie fajowo czyta :DDDDDDDDD
OdpowiedzUsuńBUZIOLE 102))****)
Również uważam że mogłabyś spisać te Swoje przygody.Z perspektywy czasu czyta się je jako bardzo śmieszne.Nie sadzę jednak aby w danym momencie były dla Ciebie tak zabawne.Świetnie piszesz:)))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
Z perspektywy czasu człowiek patrzy na wszystko spokojnie, ale wtedy do śmiechu Ci raczej nie było, choćby z powodu głupio straconego czasu! Twoje wpisy z z przekąsem satyrycznym czytam jednym tchem! Masz polot!
OdpowiedzUsuńOj widzę to widzę -okiem wyobrazni jak turlasz dziecię po parkanie celując w zaspę:)Super!Pozdrawiam cieplutko:)
OdpowiedzUsuń:):)
OdpowiedzUsuńale przygody :)
nie mogę się już śmiać...bo mnie o głuawkę podejrzewają...co tu napisać ...CAŁA OLKA... serdecznie i całą buzią uśmiechu pozdrawiam pobarkurkowo i przedmikołajkowo całą familię a szczególnie tego "przerzucanego" (dobrze że był mniejszy teraz byś go chyba nie przerzuciła a on Ciebie pewnie tak hahaha)
OdpowiedzUsuńczakur
Dzieki za ciekawe informacje
OdpowiedzUsuńLubie te Twoje historie. Fajnie piszesz. Masz niesamowity dar. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńHahahaha Ty i Twoje przygody uzależniacie mnie od siebie :)
OdpowiedzUsuńSwoją drogą dzielna dziewczyna Ty jesteś :)